
Jeśli zaglądasz czasem na strony poświęcone motywacji, efektywnej pracy i sposobom pobudzania motywacji, to pewnie nieszczególnie zdziwi cię to, o czym zamierzam napisać, ale nalegam, żebyś jednak został na dłużej. Dlaczego? Dlatego, że jako biolog (tak, zdarzyło mi się skończyć takie studia), chcę dodać słowo o mechanizmach, które sprawiają, że te sposoby mogą działać.
1 Spacer, bieg, rower
Od razu dodam, że najlepiej będzie zdecydować się na rower. Nie dlatego, że to moja ulubiona forma aktywności, tylko dlatego, że osiągniesz statystycznie największą prędkość i masz szansę naprawdę zrobić to, o co cię poproszę. A będzie to wyruszenie w niedługą podróż w nieznane. Po prostu idź, biegnij lub jedź ścieżką czy drogą, z której wcześniej nie korzystałeś. Dla mózgu nawet niewielka zmiana otoczenia jest już czynnikiem stresowym. Nawet jeśli masz pełną świadomość kierunku i swojego położenia, to neurony i tak zaczną pracować intensywniej i sprawdzać, czy da się może stworzyć jakieś nowe połączenia, żeby sprawniej odpowiadać na taki stres. A że proces wykształcania nowych połączeń nie jest szczególnie uporządkowany, to całkiem możliwe, że odnajdziesz nie tylko neurologiczny sposób na pokonywanie nieznanej drogi, ale też jakąś nową drogę pisania. A nawet jeśli nie, to przynajmniej mimochodem zrealizujesz drugą propozycję, którą jest…
2 Zwiększenie pulsu
Wysoki puls sprzyja podniesieniu ciśnienia w naczyniach krwionośnych odżywiających mózg. Pozwala też trochę wydajniej usuwać toksyny z komórek glejowych, które „obsługują” neurony. Po drugie, większość aktywności, które powodują wzrost tętna, wymaga niemałego skupienia. Ten stan z kolei sprzyja powstawaniu nowych pomysłów. Niestety nie ma gwarancji, że będą to dobre pomysły, ale nie mając żadnego, nie można pracować, a mając kiepski, zawsze można go poprawić. Poza tym wysoka aktywność fizyczna i związany z nią wysoki puls są powiązane z czymś, co można nazwać czyszczeniem RAM-u mózgowego. Każdy ma swoje problemy, które z czasem skutecznie blokują twórcze myśli. Skupienie się na jakiejś jednej aktywności pozwala wyrzucić z głowy na jakiś czas te procesy, które blokują moc obliczeniową. Dzięki temu siada się później do pisania, jeśli nie z zupełnie spokojnym umysłem, to na pewno znacznie spokojniejszym.
3 Utrata tchu
Tu znów kwestia aktywności fizycznej, ale od jeszcze innej strony. Utrata tchu niekoniecznie będzie związana z dyscyplinami wytrzymałościowymi, bo równie skutecznie zadziała trening oporowy. Wracając jednak do kwestii oddychania: kiedy na chwilę straci się dech, to później musi nastąpić seria głębokich wdechów. Takie głębokie cykle oddechowe sprzyjają pełniejszej wymianie powietrza zalegającego w płucach i choć raczej nie przeceniałbym w tym przypadku tempa odtruwania organizmu, to jednak dostarczenie paru haustów tlenu na pewno nie będzie błędem. Zahacza to nieco o gimnastykę oddechową, która nie tylko działa zgodnie (lub nie) z jakimiś starożytnymi założeniami, ale przede wszystkim wymusza choćby odrobinę intensywniejszą pracę mięśni oddechowych, przepony czy mięśni brzucha, a przy pracy siedzącej już nawet tyle wystarcza, żeby zyskać nieco energii. Zupełnie przy okazji szczerze polecam w gimnastyce oddechowej program Prana Breath. Korzystam, jest fajnie. A na marginesie jeszcze dodam, że polskie tłumaczenie jest tworzone przeze mnie (a jeśli coś nadal jest po angielsku, to dlatego, że zdarza mi się nie nadążyć, bo dewelopera wspieram w swoim wolnym czasie).
4 Odrobina uwagi
Mówią o uwadze, a właściwie „uważności”, czyli tym, co określa się angielskim terminem „mindfulness”. Zamiast zapychać uszy słuchawkami, lepiej skupić się na najbardziej błahej z wykonywanych czynności. Zwracanie uwagi na rzeczy pozornie nieistotne po pierwsze uczy innego spojrzenia na świat, po drugie pozwala doceniać drobne przyjemności, a po trzecie – co dla piszących może być szczególnie istotne – uczy wynajdywać detale, wokół których nadbudowuje się inspiracja. Nie nalegam, żeby iść na całość, łącząc trening uważności z ćwiczeniami oddechowymi, jogą i medytacją. Nie chcę zrobić z ciebie tybetańskiego mnicha, tylko stwierdzam, że uważność faktycznie pozwala się trochę zresetować. W zasadzie, zamiast wymyślać nowe słowo, można po prostu powiedzieć, że w tym przypadku chodzi o zachowanie otwartego umysłu, otwartego zarówno na to, co dzieje się dookoła, jak i na to, co dzieje się z ciałem.
5 Nie ma to jak woda
Szklanka wody naprawdę może pomóc w pisaniu. Znów – nie zamierzam bawić się w doradcę dietetycznego i powtarzać bzdur w stylu „jeśli czujesz pragnienie, to już jesteś odwodniony”. Nie. Nie o to chodzi. Po prostu szklanka zimnej wody, może wody z cytryną, jest świetnym energetykiem. Dostarcza paru minerałów, ale przede wszystkim bardzo, bardzo skutecznie nawadnia. Kiedy siedzisz przed komputerem, odwodnienie nie jest szczególnie realnym zagrożeniem, ale warto zadbać o to, żeby organizm nie musiał się specjalnie męczyć utrzymaniem równowagi wodnej. Wypijając szklankę wody, odświeżasz umysł i pozwalasz organizmowi pracować na zdecydowanie lżejszym przełożeniu. Nie uruchamiają się wszystkie mechanizmy resorpcji wody, nie trzeba naruszać rezerw mineralnych, krew zachowuje właściwą gęstość, ciśnienie nie skacze, a serce się nie męczy. Wypicie szklanki wody może też być świetnym „rytuałem”, który rozpocznie cykl pracy, ale to już bardziej psychologia niż fizjologia.
Po swojemu
Jest jeszcze mnóstwo innych rzecz: jedz warzywa, siedź prosto, rób regularne przerwy. To wszystko sprowadza się do prostego „dbaj o siebie”, ale gdybym tak to przedstawił, to nie miałbym o czym napisać. Zresztą system pracy jest kwestią bardzo, ale to bardzo indywidualną. Musisz wypracować go samodzielnie, a te pięć prostych porad ma charakter bardzo uniwersalny i możesz zastosować je jako rozwiązanie ostateczne: kiedy nawet twój tradycyjny rytuał pracy przestaje działać, to w parę minut możesz odzyskać formę przynajmniej na taki czas, który pozwoli skończyć rozpoczęty fragment tekstu.